let's play the game
Nie jesteś zalogowany na forum.
- I najgorzej małej szkoda. U mnie? Bez zmian właściwie. Dyżur, dom, bez ekscesów. Ale jutro wyścig - na wzmiankę o czekającym ją wieczorze az się uśmiechnęła.
Offline
- Już jutro? Szybko zleciało od ostatniego. Ale to ja się tak zagubiłam w czasie. Nie wiem. Słuchaj, a może jednak powinnam się z nim spotkać, co?
Offline
- Zasadniczo nikt ci nie broni. A nuż może coś z tego jednak wyjdzie?
Offline
- Na pewno. Pobawi się mną i zostawi. Myślę, czy może nie powinnam go trochę wykorzystać... Skoro mężczyźni ciągle to robią, to dlaczego ja mam się hamować?
Offline
Zaśmiała się krótko. - Właściwie kto miałby ci zabronić.
Offline
- Tylko nie wiem, czy on będzie na tyle głupi, żeby niczego nie dostać a tylko dawać. Mocno wątpliwe.
Offline
- Zawsze warto spróbować. Jak dobrze zakręcisz to cholera wie, może akurat.
Offline
- Właściwie, to nic mi nie szkodzi - stwierdziła. Zjadły do końca, wymieniając się jeszcze jakimiś głupotami, a następnie wróciły do pracy.
Offline
Matt był tak oczarowany Lilly, że aż zapomniał podpisać stosowny dokument, który pozwalał wynieść syntetyczną krew. Wrzucił szybko krew do lodówki i w te pędy udał się do szpitala. Kiedy już dotarł na miejsce szukał wzrokiem Lilly, ale nigdzie jej nie widział.
Offline
Kobieta skończyła już swoją zmianę, dwie godziny przed Nancy, z racji tego że przyjechała w nocy do ukąszonej Cath. Nancy teraz siedziała na recepcji i nie miała zbyt wiele do roboty. Kończyła zmianę za piętnaście minut i zabijała czas rozwiązując sudoku.
Offline
Matt szukał jeszcze przez chwilę, ale zrezygnował. Podszedł do recepcji. - Przepraszam, szukam Lilly Quids.
Offline
- Już skończyła. W czymś pomóc?
Offline
- Tak, chciałem....zaraz czy to nie ta mama od tej żywotnej dziewczynki? - uśmiechnął się widząc znajomą twarz ze sklepu.
Offline
- Całkiem możliwe - odpowiedziała. - Przepraszam, codziennie widzę tylu ludzi, że niekoniecznie kojarzę twarz - uśmiechnęła się przepraszająco. - Więc jaki ma pan problem?
Offline
Odwzajemnił uśmiech. - Podawałem jogurt tej młodej damie dzisiaj rano w sklepie... a tak, Lilly mi wydawała dzisiaj krew i zapomniałem podpisać papiery, trochę się z nią zagadałem - lekko się uśmiechnął na wzmiankę o niej.
Offline
- To nic takiego, mam tutaj książkę - wyciągnęła odpowiednią i zaczęła wertować. Lily wpisała wszystkie dane, rzeczywiście brakowało tylko podpisu, więc podała mężczyźnie długopis. - Tu się pan podpisze.
Offline
Wziął długopis i podpisał.
Offline
Na zewnątrz dość mocno się rozpadało, a do hallu wszedł James. Omiótł spojrzeniem pomieszczenie i uśmiechnął się nieco drwiąco na widok swojego kuzyna.
Offline
Matt również zauważył Jamesa. Nie był zadowolony z jego widoku. - Skaleczyłeś się, że tu jesteś? - zapytał również z drwiącym uśmieszkiem, odkładając długopis.
Offline
- Nie każ mi ciebie ignorować bardziej, niż to konieczne... - powiedział do Matta. - Gotowa? - zwrócił się do dziewczyny.
- Umm, tak, tylko się przebiorę. Ale pada.
- Odwiozę cię.
- No nie wiem. Miałam jeszcze odebrać córkę i...
- Odbierzemy.
- Noo ale pewnie nie masz fotelika w samochodzi...
- Załatwię - powiedział, nie dając jej nawet dokończyć i na wszystko mając odpowiedź.
- No dobrze. To pójdę się przebrać i jestem wolna - powiedziała i weszła na oddział, wcześniej blokując bramkę, bo na recepcji nikogo nie było.
Offline
Matt doprowadził ją wzrokiem. - Dziewczyna? Czy kolejna ofiara? - zapytał niemiłym tonem i wsadził ręce do kieszeni spodni.
Offline
- Nie twoja sprawa knypku. Zajmij się swoim życiem, którego nie masz.
Offline
Faktycznie Matt był trochę niższy, ale dużo bardziej umięśniony od Jamesa. Dwa różne światy. - Wręcz przeciwnie, wiodę lepsze od twojego kuzynie.
Offline
- To idź i się nim udław z łaski swojej.
Offline
- Cały czas zastanawiam się, skąd tyle agresji w Tobie kuzynie - odparł z uśmieszkiem typowym dla wampira. - Nic to czas na mnie - powiedział jak zobaczył dziewczynę idącą w ich kierunku. Powiedział jej aby pozdrowila od niego Lilly. Pożegnał się i wyszedł.
Offline